poniedziałek, 21 września 2015

Rozdział 12

Witam i już wszystko wyjaśniam. Jak już mówiłam aktualnie cierpię na zanik weny, a co się z tym wiążę z bólem muszę poinformować, że będę udostępniać tylko jeden rozdział w tygodniu i będzie pojawiał się w poniedziałek. Jest mi również przykro z powodu zmniejszenia Waszej aktywności. Dodaje następny rozdział i liczę na poprawę kochani! Życzcie mi powrotu do formy:(



"Chcę być tylko z Tobą"
12
*Hermiona

Ktoś zdjął worek z mojej głowy. Zauważyłam światło i po chwili się do niego przyzwyczaiłam. Razem z Harrym znaleźliśmy się w wielkim pokoju z ogromnym kominkiem. Rozejrzałam się i zauważyłam Voldemorta, a obok niego stał.. Draco. Moje serce znalazło się w gardle. Patrzył na mnie z jeszcze większym przerażeniem.
- Goście! Jak miło! Bello spisałaś się - rozpromienił się Czarny Pan - Kogo my tu mamy? O jasne! Panna Granger. Śliczna, ale szkoda, że taka brudna. - wzdrygnęłam się w momencie kiedy to wypowiedział.
Podszedł do nas i odszedł śmiejąc się radośnie. Wyglądał jak dziecko, które dostało swój wymarzony prezent pod choinkę.
- Harry Potter! Wreszcie.. Draconie zabierz ze sobą tą brudną dziewuchę i odejdź.
Podszedł do mnie i chwycił mnie z udawaną odrazą. Przyspieszył kroku aż musiałam biec. Szliśmy przez korytarz bez słowa i weszliśmy do jakiegoś pokoju. Była to ogromna sypialnia, zapewne pokój Dracona. Szare ściany i brązowe meble oraz ogromne królewskie łóżko. Pachniało tu liliami.
- Ja.. Ja.. Hermiono.. Przeprasza... - upadł na ziemie i szlochał.
Podeszłam do niego i przytuliłam go mocno. Cały się trząsł, a jego oczy spuchły.
- Nic się nie stało, nie martw się.
- Ale się stanie.. - wychrypiał - Nie wyjdziemy z tego żywi..


*Draco

Jedna. Jedyna. Myśl. Hermiona nie jest bezpieczna. Potter jakoś sobie poradzi, ale ona? Dziwie się, że Czarny Pan nie kazał jej zabić. Cały czas mnie przytulała, jest nieświadoma wielu rzeczy. Jak on nie wahał się zabić mojej matki to co dopiero zrobi z nią. Przysięgałem, że będę zabijał szlamy, a teraz? Krew nie ma dla mnie znaczenia od momentu, w którym znalazłem miłość.
- Musisz uciekać.. Jakoś się wymknąć.. Ja muszę wracać - plątałem się.
- Draco przestań - pogłaskała moją twarz - Jeśli zginę za Ciebie to będzie najlepsza śmierć jaką..
- CO TY WYGADUJESZ GRANGER?! - ryknąłem.
Hermiona wstała i cofnęła się do tyłu zdziwiona moim zachowaniem. Patrzyła w strachu na osobę przed sobą, która nie była mną. Tylko potworem. Nie mogę nazywać inaczej podwładnego Voldemorta.
- Przepraszam.. Nie opuszczaj mnie, nie teraz.. Nie mogę Cię stracić.. Nie rób mi tego.. Zrób coś.. - szlochałem.
W tej chwili pojawił się nasz domowy skrzat.
- Panie Malfoy - zaczął widocznie zdenerwowany - Panienka Bellatrix ma wiadomość.
- Jaką?
- "Chcę się pobawić z tą małą, brudną dziewuchą" - spojrzałem na Hermione, a ona kurczowo chwytała się filaru przy moim łóżku.
Odprawiłem skrzata bez przekazania dalszych wiadomości dla ciotki. Położyłem swoją dziewczynę w łóżku i od razu zasnęła. Sam udałem się do salonu gdzie czekał na mnie Voldemort.


*Hermiona

Ze snu wybudziły mnie przeraźliwe krzyki. Dźwięk tortur. Nie musiałam zgadywać czyje. Od razu wiedziałam, że należą do Harrego.

*Draco

Potter ledwo trzymał się na nogach. Stał na skrawku marmurowej posadzki, która była pokryta jego krwią. Spojrzał na mnie znacząco, a ja kiwnąłem głową na znak tego, że rozumiem o co chodzi. Musiałem ich uwolnić. Za wszelką cenę nie dopuszczę do skrzywdzenia Hermiony.
- Draco! I co z tą szlamą? - warknął Voldemort.
- Panie. Myślę, że nie możemy jej zabić - odparłem.
- Jak to nie możemy jej zabić? - krzyknął - Przecież to szlama! - wzdrygnąłem się.
- Przyda nam się.. Współpracuje z zakonem i wszystkich tam zna.. - zacząłem.
Voldemort nerwowo przechadzał się po salonie. Intensywnie myślał. Usłyszałem trzask kominka i zobaczyłem moją ciotkę. Nagle jakiś śmierciożerca przyprowadził ją. Moja ciotka zabrała Hermione.
- Draconie czy wiesz, że ta mała szlama leżała w twoim łożu? - popchnęła ją do przodu, a Hermiona upadła z trzaskiem na podłogę.
Z trudem zapanowałem nad swoimi nogami, które chciały biec jej na ratunek. Nie panowałem nad sobą. Ręka mi drżała, a różdżka paliła w niej dziurę.
- Ciociu nie wiesz, że cudzych rzeczy się nie bierze? - ryknąłem.
Podszedłem w jej stronę. Hermiona uniosła się i zobaczyłem jej twarz oraz szyje. Już zdążyła ją skrzywdzić. Z jej rany na szyi sączyła się krew. Wybuchnąłem.
- Ostrzegałem cię! - splunąłem - Avada Kadavra!
Zielony płomień wystrzelił z mojej różdżki, a Bellatriks upadła na ziemię. Martwa.

*Harry

Zabił ją. Tępo wpatrywałem się w Malfoya oczekując najgorszego ze strony Voldemorta. Podszedł do Dracona i poklepał go po plecach. Moje nogi były jak z waty. Hermiona skuliła się na podłodze i płakała. Jej rana krwawiła coraz bardziej.
- Malfoyu - westchnął Tom - Coś ty narobił.. - roześmiał się.
Usiedli przy wielkim stole i zaczęli rozmowę nie przejmując się mną, ani moją przyjaciółką. Draco był w szoku. Wiem, że nie chciał jej zabić. Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem otwarte drzwi. Pojawił się w nich domowy skrzat. Wpatrywał się we mnie swoimi złotymi oczami.
- Pssssyt.. Panie Potter - powiedział cichutko - Szybko za mną.
Wskazał w stronę korytarza za nim. To niemożliwe żeby udało mi się zwiać w tak łatwy sposób. Ruszyłem się, ale moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Doczołgałem się do drzwi i spojrzałem na tamtą dwójkę pogrążoną w dyskusji.
- Gdzie jest Potter?!  - ryknął Voldemort.
Resztką sił podszedłem do skrzata, a on nas teleportował.

*Hermiona

- Draconie wydaje mi się, że jest tylko jedno wyjście w takiej sytuacji - odparł Czarny Pan.
Z trudem łapałam powietrze. Krztusiłam się własną krwią. To o czym rozmawiali oznaczyło koniec wszystkiego.
- Więc zgadzasz się dołączyć do mojej świty?
- Tak, będę zaszczycony panie - odparł chłodno Draco.
Ból w mojej głowie eksplodował i zaczęłam odruchowo kaszleć. Nie, nie, nie. On nie może dołączyć do śmieriożerców. Nie jest taki jak jego rodzina, ojciec i matka.
- Mam jednak dwa warunki - wymamrotał.
- Słucham uważnie - zaśmiał się Riddle.
- Ona - wskazał na mnie, a Voldemort odwrócił się w moją stronę - Musi przeżyć.
- Masz mnie za głupca Malfoy? - zerwał się z krzesła - Myślisz, że nie wiem o was? Splamiłeś nasz ród - ryknął - To jest tak odrażające. Aż chce mi się rzygać, ale rozumiem już wszystko. Chcesz dołączyć do mnie żeby ją chronić - zaśmiał się.
Moje powieki same się zamykały. Rana paliła mnie ogniem. Draco wpatrywał się we mnie z miłością. Nic już nie ukrywał, nie mógł robić tego dłużej. Odpłynęłam.

poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział 11

Hej kochani! Rozdział jak w zegarku. Życzcie mi weny, bo przez nawał w szkole i różne rozpraszające czynniki pisanie mi coś nie idzie, a nie chce z niego rezygnować lub umieszczać tylko jeden rozdział tygodniowo. Miłego czytania <3




"Chcę być tylko z Tobą"
11
*Draco

- Muszę wyjechać Hermiono.. - chwyciłem ją za rękę, ale wyszarpnęła się z uścisku.
- Nie! Nie możesz mnie tak zostawić..
Patrzenie na nią w takim stanie sprawiało mi najgorszy ból. Jest jedyną osoba, która coś dla mnie znaczy. To była przecież moja matka musiałem dowiedzieć się wszystkiego.
- A co jeśli nie wrócisz? - przytuliła mnie płacząc.
- Jesteś silna księżniczko - musnąłem jej usta - Na pewno wrócę. Dla ciebie zawsze wracam.
Potter przyglądał się temu wszystkiemu i widać, że zaciekle myślał. Bał się o nią to zrozumiałe. Zabranie jej ze sobą nie wchodziło w grę. Jeśli on zabił moją matkę.. Nie zawaha się przed niczym. Zostawił wiadomość, którą muszę odczytać teraz albo w grobie.
- Harry? - zapytałem.
Uniósł wzrok i popatrzył na nas.
- Zaopiekuj się moim światem - a on przytaknął.
Następnego dnia rano zszedłem z kufrem do Wielkiej Sali. Ślizgoni byli zaniepokojeni moim wyjazdem, ale wmówiłem im jakąś głupią gadkę odnośnie biznesów z ojcem. Kto by pomyślał, że na myśl o moim własnym ojcu odczuje takie obrzydzenie. Ona by żyła gdyby nie jego ślepe wierzenie w siłę Czarnego Pana. Zjadłem swoje śniadanie, spojrzałem na Hermione posyłając jej uśmiech i wyszedłem udając się na pociąg.
Wysiadłem na peronie 9 i 3/4, ale nikt na mnie nie czekał. Spodziewałem się Louisa lub jakiegoś wysłannika ojca. Byłem sam.

*Hermiona

Chyba jeszcze nigdy tak się nie bałam i nie czekałam na wiadomość zwrotną jak teraz. Czekając za Draco, który do mnie wróci cały i zdrowy.
- Nie martw się. Wiem, że to ciężkie - pocieszał mnie Harry
- Jest dobrym czarodziejem - wtrąciła Ginny.
Oczywiście, że o tym wiedziałam, ale zabicie jego matki sprowadzało mnie do myślenia o jednym. To on będzie następny..
Przeczesałam włosy i udałam się na zaklęcia. Większość uczęszczających tam uczniów zauważyła mój okropny stan i po lekcji zaczęli mnie wypytywać o różne sprawy, ale nie chciałam z nimi rozmawiać. Następna była lekcja obrony przed czarną magią. Same łatwe sprawy, a lekcja przeminęła bardzo szybko. Kiedy wychodziłam z klasy Lupin mnie zawołał.
- Hermiono możemy porozmawiać?
- Jasne. O co chodzi?
- Mam dobrego przyjaciela, który pracuje dla Malfoyów, więc gdybyś chciała..
- Dziękuję Remusie, ale ja...
Popatrzył na mnie ze smutkiem i poklepał mnie po ramieniu. Za bardzo się przejmowałam. Wystarczyło zaufać Draconowi, ale ufałam mu tylko nie jego ojcu. Jaki ojciec? Przecież pragnął zabić swoje jedyne dziecko.
- Hermiono musisz na to spojrzeć inaczej - zaczął Lupin - Myślę, że nie trudno się domyślić jak wygląda życie w jego rodzinie. Od zawsze przymuszali go do wszystkiego. Na pierwszy rzut oka tiara powinna go przydzielić do Gryffindoru. Jest bardzo odważny, ale miał wpajane inne wartości. Przede wszystkim czystość krwi ponad życie. Jednak nie został w to wciągnięty tylko dzięki tobie. Ratujesz go.
Nagle do sali lekcyjnej wbiegł Harry.
- Draco potrzebuje pomocy - wydyszał.

*Harry

Kiedy czytałem następne tematy z eliksirów zamiast skupić się na studiowaniu nowych rozdziałów z zielarstwa, na mojej dłoni pojawiła się karteczka taka jaką dostałem od Malfoya wtedy gdy Bellatriks zaatakowała. Otworzyłem ją i przeczytałem. 

"Jeden z głowy. Teraz Ty będziesz następny Potter"


*Draco

Teleportowałem się i po chwili znalazłem się przed bramą do naszej posiadłości. Była ogromna, a na jej górze widniał herb naszego rodu. Spojrzałem na niego z pogardą i popchnąłem furtkę.  Słyszałem tylko zgrzyt kamyków, po których szedłem. Drzwi były otwarte. Wbiegłem po schodach i ostrożnie wszedłem do środka. Nagle coś dotknęło mojego płaszcza.
- Paniczu.. - przemówił nasz domowy skrzat Matołek.
- Co tu się stało?
- On tu jest mój Panie.. Czarny Pan cię oczekuje.
Poczułem narastającą gulę w gardle. Przeszedłem przez długi korytarz i rozglądałem się dookoła. Wszystko wyglądało jak ruina. jakby tornado przeszło przez ten korytarz. W niektórych miejscach widziałem ślady krwi. Dotarłem do salonu i wszedłem.
Salon wyglądał jeszcze gorzej. Dębowe meble przypominały swoim stanem ławki w parku. Szkarłatne zasłony zostały podpalone. Czułem woń krwi i czegoś co przyprawiało mnie o mdłości.
- Dracon Malfoy - przywitała mnie osoba siedząca w wielkim, czarnym fotelu.
- Panie - ukłoniłem się nisko.
- Ostatnio widziano cię kiedy rozmawiałeś z Potterem. To prawda? - położył ręce na kolanach, wciąż czekał na moją odpowiedź.
- Ja tylko..
- Nie kłam mnie! - wrzasnął Voldemort, a nasz diamentowy żyrandol wyraźnie się zatrząsnął - Przestańmy się bawić w jakieś gierki Draconie. Twoja matka odmówiła wykonania swojego zadania i wyszło jak wyszło, liczę, że ty mnie nie zawiedziesz.
Zagotowało się we mnie na myśl o mojej matce. Jakie zadanie? Gdzie był mój ojciec i co Voldemort robił w moim domu. Potargałem swoje włosy, a on wyraźnie mi się przyglądał.
- Co mam zrobić Panie - wymamrotałem, a on wstał i klasnął w dłonie. Zadrżałem.
- Pomyślmy.. - podszedł do kominka i zrzucił z niego zdjęcie mojej rodziny - Trzeba dotrzeć jakoś do tego chłopaka.. Tylko jak.. Już wiem.. Musisz coś dla mnie ukraść Malfoy.
- Oczywiście Panie. Co takiego? - nie patrzyłem na niego, a on chodził w tą i  z powrotem niszcząc mój salon.
- Potrzebuje swojego starego dziennika chłopcze. Ma go Albus Dumbledore. Liczę, że się sprawdzisz.
- Nie zawiodę mój.. - przerwał mi huk teleportacji i zauważyłem swoją ciotkę.
Był z nią ktoś jeszcze. Zdjęła z ich głów worki i zamarłem.