czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 4

Witam! Wyjątkowo dodaje dziś rozdział, ponieważ wyjeżdżam jutro na wakacje i nie wiem będzie z moim wifi, ale w następnym tygodniu rozdziały powinny się ukazać normalnie. Chciałam podziękować za wszystkie miłe słowa pod adresem mojej twórczości:*






"Chcę być tylko z Tobą"
4
*Hermiona

Po paru dniach kiedy zostałam wypuszczona ze skrzydła szpitalnego nie wszystko wróciło do normy. Ron strasznie mnie unikał. W momencie gdy mnie widział, skręcał w inny korytarz lub zmieniał drogę. Nadal nie wiem co się wydarzyło, ale sytuacja  rzutuję również na jego przyjaźni z Harrym. Jest mi z tego powodu strasznie przykro, lecz Harry mówi, że nie potrafi mu czegoś wybaczyć, więc  tak oto mijają kolejne dni. 


- Halo Hermiona! Idziesz już? - zawołał Harry.


- Momencik.


Znowu się zamyśliłam, ostatnio często mi się to zdarza. Możliwe, że to skutek zaklęcia obliviate. Wygładziłam szatę i zeszłam do wspólnego pokoju Gryfonów, gdzie czekał na mnie przyjaciel. Nawet pokój wyglądał inaczej. Promieniał obesnościa innych ludzi, tak bardzo za tym tęskniłam. Popatrzyłam na Pottera i udałam się w stronę obrazu Grubej Damy, która wyjątkowo miała dziś swoje humorki. Szliśmy chwilę w milczeniu mijając kolejne korytarze, aż w końcu Harry nie wytrzymał.


- Czemu mi o nim nie powiedziałaś? - zapytał z wyrzutem.


Nie umiałam odpowiedzieć mu na to pytanie. Skupiłam się zbytnio na analizowaniu zadań z transmutacji. Nie jestem pewna co do zadania dziesiątego. Pani McGonagall bardzo się o mnie martwiła i nie kazała mi ich robić, ale i tak nie miałam nic innego do..


- Odpowiesz mi?


Spojrzałam na niego. Wyglądał bardzo dobrze. Zdrowy, w formie przed rozgrywkami Quidditcha. Jak zawsze zbyt zajęty mną niż sprawami pomiędzy nim i Ginny.


- Nie chciałam cię denerwować Harry. Ja.. W sumie sama nie wiem.. - wymamrotałam.



- Rozumiem, że Ronowi nic nie wspomniałaś, ale mi? Mi mogłaś powiedzieć - stwierdził - Zawszę będę Cię wspierać i przecież się przyjaźnimy - przytulił mnie, a ja obdarowałam go serdecznym uśmiechem.


Przepychaliśmy się dalej przez zatłoczone pierwszorocznymi korytarze, żeby dostać się do właściwej sali. Pogoda była dziś wyjątkowo piękna, a w powietrzu unosił się piękny zapach sosny. Dotarliśmy do klasy chwilę przed rozpoczęciem transmutacji. Dziś Pani Profesor opowiadała nam o najdrastyczniejszych transmutacjach, które w wyniku problemów z przejęzyczeniem się nie udały. Na przykład pewien czarodziej chciał zmienić swoją miotłę w świstoklik, a zamiast tego pozostał z wielki kotłem. 


Spojrzałam na zegarek i lekcja dobiegała końca. Poczułam ulgę, bo podczas mojej nieobecności nie zrobili zbyt wiele, a wiadomo, że bardzo zależy mi na szkole i transmutacji również.


- Dobrze moi drodzy na jutro przynieście zwój pergaminu z ostatnimi zadaniami, a teraz do jutra - powiedziała Pani Profesor - A i jeszcze, Hermiono zostań na chwilę.


Pokazałam Harremu, że nie musi na mnie czekać i podeszłam do biurka na końcu sali. Lubiłam w niej przebywać. Była wielka i posiadała ogromne okna, z których widok był niesamowity. Położyłam swoje zadania na stoliku i już wychodziłam kiedy..


- Hermiono, bardzo mi przykro. Naprawdę, że akurat ciebie to spotkało drogie dziecko - westchnęła marszcząc czoło - Trudno o tym mówić.. Ale uważam, że powinnaś wyjaśnić  to z Panem Weasleyem, on nie chciał tego wszystkiego co zaszło.


- Co zaszło Pani Profesor? - zapytałam zdziwiona.


- Ci chłopcy nie wiedzieli co robią, ale jak czujesz się lepiej to myślę, że powinnaś z nimi porozmawiać, oni..


- Ale co robili? - wykrzyknęłam.


Pani McGonagall popatrzyła na mnie zdziwiona, milczała. Po chwili wydała się bardzo zzatroskana i powiedziała: 


- Imperio to straszne zaklęcie, a cruciatus będzie ich prześladować do końca życia - posmutniała - Bardzo mi przykro Hermiono, wiem, że to trudne zaakceptować ich czyn. 


Nie musiała już nic mówić. Już wszystko wiedziałam. Migiem odwróciłam się  i wybiegłam z klasy zostawiając za sobą zdziwioną Panią Profesor. Nie mogłam myśleć o niczym innym. Biegłam przez korytarz, popychając wszystkich wokół. Moje nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, oddech przyspieszył, a łzy cisnęły mi się do oczu. Nagle zauważyłam go, patrzył na mnie, a ja tylko odwróciłam głowę przyśpieszając bieg.



*Draco


Wyszliśmy wreszcie z eliksirów. Lekcja była wyjątkowo nudna. Snape znowu gadał nam o " Jakże wielkim meczu Quidditcha z Gryffindorem". Nie zależało mi na tym, pogodziłem się z Potterem i zmiażdżenie ich nie miało większego znaczenia. 

Staliśmy sobie spokojnie słuchając nędznych dowcipów Goyla, kiedy zobaczyłem Hermione. Spojrzałem w jej stronie , a jedna łza popłynęła jej po policzku. Nie popatrzyła na mnie tylko wybiegła na błonie, przepychając się i ignorując biednego Pottera, który za nią biegł. Zamarłem, a moje serce przyspieszyło.


- Idę się przejść. - rzuciłem reszcie i wyszedłem na zewnątrz.


Uderzyło mnie ciepłe i przyjemne powietrze. Czułem zapach sosen i świerków unoszący się dookoła. Za wszelką cenę starałem ukryć swoje zdenerwowanie. Dobrze wiedziałem gdzie iść. Zbyt dobrze ją znałem. Siedziała tam skulona, przyciskając kolana do ciała. Taka niewinna i bezbronna. Panorama wraz z nią wyglądała cudownie. Błękitna tafla jeziora plus ogromny las rozciągający się wzdłuż brzegu.


- Co się stało? - podszedłem wyciągając dłoń w jej stronę. Uniosła swoje czekoladowe oczy i uroniła kolejną łzę.      

 
Usiadłem koło niej, a ona wzdrygnęła się i oddaliła, zostawiając dziesięciocentymetrową przerwę pomiędzy nami. Nie mogłem dłużej udawać spokoju, roznosiło mnie od środka.


- Hermiona.. Powiedz mi proszę! - błagałem.


- Odejdź! - krzyknęła wstając.


Popatrzyłem na nią ze smutkiem. Cała się trzęsła. W momencie gdy podszedłem bliżej, zaczęła uciekać. Chwyciłem ją mocno, nie przejmując się jej protestem. Starała się mnie kopnąć, ale szybko zrobiłem unik nadal tuląc ją do siebie. 


- Uspokój się skarbie i wszystko mi opowiedz - poczułem jak się rozluźnia.


Chwyciłem jej twarz i zmusiłem by na mnie spojrzała. Uciekała wzrokiem. Mój stres powoli się oddalał, a ręce przestały się trząść.


- Nie jestem twoim skarbem - wykrztusiła - Już wiem skąd te rany! - opuściła rękawy szaty ukazując liczne przecięcia na przedramionach - Torturowali mnie! Nikt nie chce być z taka osobą. Brzydzisz się mną! - załkała.


-Czy ty myślisz, że to przeszkodzi mi w całowaniu cię? - zapytałem całując ją. 


Na początku stawiała opór, ale nie miała wyjścia, bo naparłem na nią zbyt mocno. Poczułem jak kolejna łza spływa po jej policzku. Miała tak miękkie usta, zawsze smakowała malinowym balsamem, który zwalał mnie z nóg.


- Widzisz? Spójrz na mnie proszę - uniosła swoje oczy - Myślisz, że cokolwiek, ktokolwiek powstrzyma mnie przed byciem z tobą? Dotykaniem cię? Kochaniem? - moje serce przyspieszyło - Cały należę do ciebie - ucałowałem  jej ręce - Zawsze będę dla ciebie skarbie. Jesteś najpiękniejszą rzeczą w moim życiu.


Hermiona popatrzyła na mnie i pocałowała mnie. Chwyciłem ją za biodra, popychając w stronę drzewa. Nadal napierałem na nią, ale ona również tego chciała. Widziałem to jak mnie pragnęła.


- Kocham Cię.


Zatraciliśmy się w tym jednym momencie. Ona i ja. Cały świat. Zero ukrywania, tajemnic. Tylko my. Nie mogłem się powstrzymać, jest taka piękna. Przycisnąłem ją jeszcze bardziej do siebie, kiedy usłyszałem trzask gałęzi. 


- Panno Granger, ja nie.. - przerwał kobiecy głos.


Odwróciłem się i zobaczyłem McGonagall.

1 komentarz:

  1. Jaki cudowny rozdział! Posłuchałaś mojej rady i zrobiłaś dłuższe opisy za co jestem ogromnie wdzięczna. Bardzo podoba mi się fabuła. Akcja jest dynamiczna, a myśli bohaterów perfekcyjnie oddają wszelkie emocje. Brawo! <3 <3
    Wyhaczyłam tylko jeden drobny błąd, a mianowicie zdarza ci się powtarzać słowa. Mimo to uważam ten rozdział za wykonanie bardzo dobrej roboty.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Sunny

    Zapraszam do siebie: http://dramionedwaswiatystalysiejednoscia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń